|
 |
|
"Słodki żywot. Moja historia" - Powieść biograficzna |
|
|
|
Adam Dobrotka copyright © 2013 |
|
|
|
|
|
 |
|
Newsy |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Jest to strona dla tych wszystkich ( i nie tylko ) ktorzy mieszkaja poza granicami Polski i zawiera podstawowe wiadomosci oraz najnowsze doniesienia z Ojczyzny.
Odwieczne procesy emigracyjne skutkowały tworzeniem się skupisk Polaków poza granicami kraju. Obecnie wiele światowych metropolii odnotowuje znaczny wzrost Polskojęzycznych mieszkańców. Do największych skupisk polonijnych zaliczamy od lat Chicago. Spójrzmy jednak jak przedstawiaja się statystyki dotyczace liczebności polskiej emigracji:
Stan na rok 2006:
•Stany Zjednoczone - 10 600 000
•Niemcy - 2 000 000
•Brazylia - 1 800 000
•Francja - 1 050 000
•Kanada - 900 000
•Wielka Brytania - 500 000
•Argentyna - 450 000
•Australia - 200 000
•Szwecja - 100 000
•Włochy - 100 000
•Irlandia - 80 000
•Holandia - 70 000
Oraz szczegolowe dane na rok 2011 - główne ośrodki polonijne.
USA: stany - Illinois, Michigan, Wisconsin, Nowy Jork, New Jersey
• Chicago - 1.5-1,8 mln,
• Detroit - 500.000; w stanie Michigan mieszka prawie 1.000.000 Polaków,
• New York City Metropolitan Area 700.000; w stanie Nowy Jork jest ponad 1.100.000 Polaków,
• polskie dzielnice w paru miastach USA: Chicago - Jackowo (Milwaukee Av), Chicago - Trojcowo, Detroit - Hamtramck, Nowy Jork (Brooklyn-Greenpoint), Filadelfia - Richmond;
• ponadto: Cleveland, Bufallo, Milwaukee, Columbus, Boston, Baltimore, Philadelphia, Portland, Los Angeles, San Francisco, Miami, Waszyngton, Seattle, Sandusky, Pulaski, Warsaw. (Skupiska powstaly w latach 1850-1990.).
Niemcy: dawne Niemcy Zachodnie (zwłaszcza stara emigracja i emigracja lat 80.)
• Zaglebie Ruhry - 700.000 (Dortmund, Krefeld, Recklinghausen, Düsseldorf);
• Berlin - 180.000;
• Hamburg i okolice - 110.000;
• Brema = 30.000;
• Hanower, Frankfurt, Monachium;
• polskie skupiska w niemieckich miastach: Berlin - Tempelhof, Hamburg - Billstedt/Mümmelmannsberg.
Francja: Paryż - ponad 300.000 (wielka emigracja i emigracja solidarnościowa) oraz regiony pólnocno-zachodnie (emigracja robotnicza).
Kanada: Toronto - 220.000 (szczególnie Roncesvalles Avenue i okolice oraz Brampton i Mississauga), Winnipeg - 55.000, Montreal - 40.000, Vancouver - 60.000, Edmonton - 55.000, Calgary - 40.000).
Australia: Sydney - 50.000, Melbourne - 50.000, Adelaide.
Wielka Brytania: 100.000 - 800.000 (sezonowo); Londyn, Ealing, Manchester, Birmingham.
Irlandia: ok. 250.000 (sezonowo); Dublin, Cork
Szwecja: Sztokholm - 30.000, Malmö, Göteborg.
Austria: Wiedeń - 30.000, Graz, Linz, Löben.
Grecja: Ateny - 30.000.
Włochy: Rzym, Katania i Palermo (Sycylia), Bolonia, Wenecja, Padwa, Mediolan, Marche (Ankona) - 30.000.
Nauki przedmałżeńskie: pranie mózgu czy wiedza niezbędna?
Aleksandra Parzyszek data 19.10.2012, o 09:55 (UTC) | | - Strata czasu i nerwów, poza drobnymi wyjątkami to sama propaganda i wbijanie inteligentnym ludziom jedynych i najprawdziwszych prawd kościelnych w sprawach, które nie powinny ich w ogóle interesować – tak swój kurs przedmałżeński komentuje Agata. Razem z narzeczonym robili go w parafii Ofiarowania Pańskiego na warszawskim Natolinie.
Obowiązkowe spotkania przedmałżeńskie w kościołach budzą wiele kontrowersji, ale jeśli ktoś chce wziąć ślub kościelny, to buntem i sprzeciwem nic nie wskóra. Kurs przedmałżeński trzeba przejść i basta. A jak coś "trzeba", to człowiek się buntuje, nastawia negatywnie już przed drzwiami i tworzy wokół siebie mur, który ciężko przebić. Czy te spotkania są we współczesnym świecie potrzebne? Czego o życiu w małżeństwie może nauczyć ksiądz? A może to zwyczajnie katolickie "pranie mózgu"?
Kurs przedmałżeński to zazwyczaj cztery spotkania. Każde trwa ok. dwie godziny, a zajęcia odbywają się późnym popołudniem, w wyznaczonym przez parafię terminie. Kościół wychodzi jednak naprzeciw potrzebom narzeczonych i organizuje kursy przyspieszone, weekendowe, które odbywają się w zazwyczaj w piątek i sobotę. Z tego typu zajęć korzystają głównie pary, które w tygodniu pracują do późna, albo po prostu chcą mieć je szybko za sobą.
Iza i Łukasz kurs robili w rodzinnych Siedlcach rok temu. Były to w sumie cztery spotkania, z czego dwa prowadził ksiądz, a pozostałe pani psycholog. Jak małżonkowie wspominają te zajęcia? - Ksiądz momentami zniechęcał do małżeństwa i mówił ze jeśli ktoś nie jest pewny lepiej niech rezygnuje. Zdziwiło mnie jego podejście, ale podobno nasłuchał się w konfesjonałach o zdradach małżeńskich, wiec mówił jakby z doświadczenia – wspomina Iza. Najbardziej zaskoczyło ich, a szczególnie Łukasza, spotkanie z psychologiem, poświęcone naturalnym metodom planowania ciąży. - Była nauka pomiaru śluzu, omówiono cykl kobiety, a więc poruszono tematy, które są oczywiste dla wielu kobiet, ale nie dla wszystkich no i na pewno nie dla mężczyzn – dodaje Iza.
Zupełnie inne zdanie na temat kursów przedmałżeńskich ma Agata z Warszawy. Razem z narzeczonym zdecydowali się na zajęcia weekendowe. Poświęcili na nie pół piątku i całą sobotę i wydali na to 300 zł. Szli z nastawieniem, że trzeba to po prostu odbębnić, jeśli chcą wziąć ślub kościelny. - Zaczęło się od pytania "Kim jest dla mnie Jezus?", a potem było tylko gorzej – wyznaje Agata. Mile wspomina jedynie psychozabawę, która pozwoliła przepracować kilka tematów, jakich nie omówili sami: co zrobisz w przypadku choroby małżonka, czy jak zapatrujesz się na adopcję, jeśli okaże się, że któreś w was jest bezpłodne? - Była jeszcze dyskusja z "nawiedzoną" kobietą z trudną przeszłością, która wbijała nam do głów, że na 99 proc. w naszym małżeństwie będzie problem alkoholowy, albo inna patologia i po wszystkim zostawiła szczęśliwym narzeczonym numery do poradni – wspomina Agata.
- Oprócz tego, podczas kursu było też spotkanie z małżeństwem katolickim, rodzicami czworga zaplanowanych dzieci, które było właściwie pokazem zdjęć i wysłuchaniem opowieści, jaka ich rodzina jest wspaniała i jakie ich dzieci są cudowne, a na deser spotkanie z panią od naturalnego planowania rodziny, dzięki której kilka par zrezygnowało z nauk i wyszło, trzaskając drzwiami, bo wszystko sprowadzało się do tego, że aborcja jest zła, prezerwatywy są złe, a in vitro jest bardzo złe – Agata nie kryje oburzenia i przyznaje, że w całym kursie nic ich nie zaskoczyło, nie dowiedzieli się niczego nowego, a z powodu doboru tematów i prowadzących do dziś mają negatywne zdanie na temat konieczności i celowości takich spotkań.
- Są oderwani od rzeczywistości, skostniali, podchodzą do ludzi jak do jakichś opóźnionych w rozwoju, nieposiadających elementarnej wiedzy o świecie i odciętych od internetu homo erectus. I to ich perwersyjne zainteresowanie sprawami łóżkowymi... Nigdy przenigdy bym tego nie powtórzyła – ostro ocenia swój kurs Agata. - Niestety, nauki przedmałżeńskie to głównie próba wciśnięcia młodym poglądów Kościoła na sprawy, które nie powinny ich interesować – dodaje.
O tym, czy kurs przedmałżeński wnosi coś nowego w życie pary decyduje nie tylko nastawienie, ale także dobór osób prowadzących. Oczywiście, są to księża, którzy odpowiadają za sprawy duchowe w związku, ale także świeccy, psychologowie, pomagający parom się dopasować, poznać swoje mocne i słabe strony, a także małżeństwa, z większym lub mniejszym stażem, które dzielą się z kursantami własnymi doświadczeniami, propozycjami rozwiązywania problemów. Ewentualne "zgrzyty" pojawiają się wtedy, kiedy treść przekazu mija się z rzeczywistością, kiedy ksiądz mówi o czystości przedmałżeńskiej parom, które od lat żyją pod jednym dachem.
Kiedy psycholog zadaje infantylne pytania, na które odpowiedzi dawno są już narzeczonym znane: czy ją kochasz, czy wyobrażasz sobie życie bez niego. Albo gdy małżeństwo z piątką dzieci próbuje przekonać, że rodzicielstwo jest powołaniem człowieka, podczas gdy para o potomstwie jeszcze nie myśli, albo nie chce mieć go wcale. - Nie biorę ślubu po to, żeby się rozmnażać – mówi Tomasz z Krakowa, który w związek małżeński wstąpi w październiku – Owszem, nie wykluczam potomka, czy dwóch w przyszłości, ale to jest sprawa odległa i wcale nie taka pewna. Najpierw chcę się nacieszyć żoną, nowym stanem, a nie od razu ładować się w pieluchy przez kilka lat pod rząd – dodaje.
Jakość i treść kursów nie sposób obiektywnie ocenić, bo jest ich tyle, ile parafii i osób je prowadzących. Są księża, którzy mówią, że kobieta nie może odmówić mężowi współżycia, bo to jej małżeński obowiązek, lub radzą aby mniej pracować i zamiast koncentrować się na dobrach materialnych, zrobić w mieszkaniu kapliczkę i modlić się razem po pracy. Ale są też tacy, którzy znają realia współczesnego świata, nie piętnują pary za seks przedmałżeński i nie przekonują, że cotygodniowa spowiedź to gwarant udanego małżeństwa. - Decydując się jednak na ślub kościelny, musimy zdać sobie sprawę, że jednocześnie powinniśmy akceptować zasady i wymagania Kościoła – wyjaśnia ks. Andrzej z jednej z krakowskich parafii. - Młodzi ludzie często ślub kościelny traktują jak po prostu ładną ceremonię, podtrzymanie tradycji, okazję do założenia białej sukni, o której się marzyło od dziecka. Istota sakramentu często odchodzi na dalszy plan, a to często widać właśnie w podejściu do kursów przedmałżeńskich – dodaje ksiądz. Duchowny przyznaje, że zna pary, które rozstały się po kursie, bo dowiedziały się o sobie rzeczy, które były dla nich nie do zaakceptowania, bo nie dyskutowały na te tematy wcześniej, nie zadawali sobie życiowych pytań. - Oczywiście współczuję tym młodym ludziom, ale chyba lepiej rozstać się przed ślubem, niż potem się rozwodzić? – pyta retorycznie ksiądz Andrzej.
Aby uchronić wiernych od pochopnych decyzji w planowaniu małżeństwa, Kościół planuje wprowadzić zmiany przepisów w udzielaniu ślubów. Wydłużony zostanie na przykład kurs przedmałżeński. Pary, które chcą powiedzieć sobie "tak" przed ołtarzem, będą musiały chodzić na spotkania nie przez 2 miesiące, a przez pół roku. Ostateczne decyzje w tej sprawie miały zapaść 30 maja na Światowym Spotkaniu Rodzin w Mediolanie, ale dyskusje nad kształtem zmian jeszcze trwają. Watykan chce wprowadzić te zmiany, by młodzi ludzie zdali sobie sprawę, że małżeństwo to nie tylko "papier", ale przede wszystkim wytężona praca nad budową szczęśliwego związku. Ma to w przyszłości zapobiec rozwodom i rozpadom rodziny, ale prawdopodobnie znacznie obniży też liczbę zawieranych ślubów kościelnych.
| | |
|
Dobre wiadomosci dla szukajacych pracz
IAR data 18.10.2012, o 12:56 (UTC) | | W Londynie poinformowano, że bezrobocie spadło do dwóch i pół miliona osób, a wśród młodzieży do poniżej miliona.
Mimo że Wielka Brytania znalazła się w tym roku w ponownej recesji, we wrześniu przybyło netto 50 tysięcy nowych stanowisk pracy. Rząd w Londynie z ulgą przyjął komunikat Urzędu Statystycznego. Opozycja wskazuje jednak, że nie wszystko jest w tych danych tak jednoznacznie pozytywne.
- Nadal rośnie liczba osób bezrobotnych od ponad roku - mówił w Izbie Gmin lider Partii Pracy, Ed Miliband.
Premier David Cameron jednak mógł triumfować: "Stoimy w obliczu olbrzymich wyzwań gospodarczych - i nikt tego nie neguje. Ale od czasu wyborów powstał milion nowych stanowisk pracy w sektorze prywatnym. Brytania jest w stanie wygrywać w globalnej konkurencji".
Żaden z ekonomistów wypowiadających się w brytyjskich mediach nie jest w stanie przekonująco odpowiedzieć na pytanie, jak to możliwe, aby w kraju pogrążonym od stycznia w recesji rosła liczba miejsc pracy. Wiadomo jednak, że korzystają na tym nie tylko Brytyjczycy.
Niedawno londyńska prasa donosiła, że w minionym roku ponownie wzrosła liczba imigrantów zarobkowych z Polski, która po 2009 roku nieco zmalała.
| | |
|
Mecz eliminacji MS Polska - Anglia
PAP data 18.10.2012, o 04:41 (UTC) | | Brytyjska prasa sportowa nie może się nadziwić dlaczego wtorkowy mecz Polska-Anglia padł ofiarą deszczu, chociaż Stadion Narodowy w Warszawie ma przecież dach.
Tytuły raczej oddają sedno sprawy: "Wypłukany mecz", "Farsa", "Fiasko", "Echa Monty Pythona".
Gazety starają się dociec, kto zawinił: czy trener Waldemar Fornalik? bo mimo prognozy deszczu, podobno na życzenie swoich graczy nastawał, żeby grać przy otwartym dachu? Czy właściciel stadionu, Narodowe Centrum Sportu, które zasłania się z kolei gwarancją, zabraniającą zasuwania dachu podczas opadów? Czy też może FIFA? - bez której zgody nie można było podjąć decyzji - a przedstawiciel FIFA przybył na stadion kiedy już padało.
Prasa cytuje trenera Anglików, Roya Hodgsona, że komunikat o odwołaniu meczu podano z 45-minutowym opóźnieniem dlatego, że PZPN nastawał na przeniesienie meczu na przyszły miesiąc, nie na dziś.
Przesunięcie jego terminu najbardziej dotknęło fanów Anglii, którzy wyłożyli po kilkaset funtów i mokrzy wracali potem nocą do kraju. Część odlatuje dzisiaj, przed meczem i tylko nieliczni z 2 i pół tysiąca zdołają go obejrzeć na stadionie.
W brytyjskich mediach znalazło się za to sporo zabawnych zdjęć i wideoklipów - Hodgsona z nosem na kwintę, polskich fanów uciekających stewardom po mokrym boisku i "polskiej fali" - nowego zbiorowego gestu pływania żabką - co ćwiczyła spora grupa na trybunach.
| | |
|
Kolejny niesamowity wyczyn Austriaka
Jonathan Amos BBC data 14.10.2012, o 19:49 (UTC) | | Austrian Felix Baumgartner has broken the record for the highest ever skydive by jumping out of a balloon 128,000ft (24 miles, 39km) above New Mexico.
The 43-year-old was hoping also to break the sound barrier during his descent - although that mark awaits confirmation.
Video cameras relayed the moment Baumgartner stepped from his balloon capsule to begin his fall to Earth.
It took just under 10 minutes for him to reach the desert surface below.
Only the last few thousand feet were negotiated by parachute. Once down, he fell to his knees and raised his fists in triumph. Helicopter recovery teams were on hand moments later.
None of the new marks set by Baumgartner can be classed as "official" until endorsed by the Federation Aeronautique Internationale (FAI).
Its representative was the first to greet the skydiver on the ground. GPS data recorded on to a microcard in the Austrian's chest pack will form the basis for any height and speed claims that are made.
Unofficially, the Austrian jumped from 128,097ft (24.2 miles; 39km). He fell for four minutes and 19 seconds, reaching a speed of 706mph (1,137km/h). These figures will undoubtedly change slightly once the chest pack information has been properly assessed.
There was concern early in the dive that he was in trouble. Baumgartner was supposed to get himself into a delta position - head down, arms back - as soon as possible after leaving his capsule. But the video showed him tumbling over and over.
Eventually, however, he was able to use his great experience, from more than 2,500 career skydives, to correct his fall and get into a stable configuration.
Even before this drama, it was thought the mission might have to be aborted. As he went through last-minute checks inside the capsule, it was found that a heater for his visor was not working. This meant the visor fogged up as he exhaled.
"This is very serious, Joe," he told retired US Air Force Col Joe Kittinger, whose records he was attempting to break, and who was acting as his radio link in mission control at Roswell airport.
| | |
|
Wreszcie dobra wiadomosc dla wielbicieli kawy!
"ooo/ agt/bsz" data 12.10.2012, o 08:46 (UTC) | |
Amerykańscy naukowcy z National Cancer Institute odkryli, że starsi ludzie pijący kawę są mniej narażeni na śmierć. Wyniki ich badania opublikowano w czasopiśmie "New England Journal of Medicine". Zaobserwowano związek między ilością wypitej kawy, a prawdopodobieństwem zgonu w wyniku chorób serca, chorób oddechowych, udaru, zranień, wypadków i infekcji. Im więcej człowiek miał w zwyczaju wypijać kawy, tym mniejsze ryzyko śmierci.
Na przykład u osób pozwalających sobie na trzy filiżanki kawy dziennie zagrożenie śmiercią malało o 10 proc. w porównaniu z osobami, które w ogóle nie piły "małej czarnej".
"Kawa jest jednym z najpopularniejszych napojów w Ameryce, ale związek między konsumpcją kawy a ryzykiem śmierci pozostawał niejasny. My odkryliśmy, że konsumpcja kawy wiąże się z mniejszym ryzykiem śmierci w ogóle oraz śmierci, wynikającej z różnych przyczyn" - mówi Neal Freedman, współautor badania.
Jedynie w przypadku raka znaleziono negatywną korelację o bardzo słabym nasileniu u mężczyzn, sugerującą, że picie kawy nieznacznie zwiększa u nich możliwość zachorowania na nowotwór.
Naukowcy nie wiedzą, który składnik kawy wywiera tak intensywny wpływ na życie człowieka. Są też ostrożni w mówieniu o tym, że kawa przedłuża życie, bo tego nie wiadomo.
Picie kawy zmniejsza ryzyko smierci.
"Mechanizm, dzięki któremu kawa chroni przed ryzykiem śmierci jest niejasny, ponieważ kawa zawiera ponad 1000 związków, które mogłyby potencjalnie wpływać na zdrowie. Najlepiej zbadanym składnikiem jest kofeina, ale wyniki naszych badań były podobne w przypadku osób, które deklarowały spożywanie kawy kofeinowej i bezkofeinowej" - dodaje Freedman. (PAP)
| | |
|
Medicus Polish Basket rozpoczyna kolejny sezon
"ziolko" data 11.10.2012, o 15:25 (UTC) | | Kiedy w 1891 roku James Naismith wymysli gre w koszykówke zapewne nie spodziewał sie, że za ponad 100 lat bedzie ona łączyla ludzi na prawie wszystkich kontynentach świata. Taki też cel ma Medicus Polish Basket Team, łączyc Polonie poprzez czynne uprawianie sportu. Współzawodnictwo, walka, zaangażowanie, ale i dobra zobawa to wszystko czego można doświadczyć podczas współnych treningów. Cięzkie przygotowanie do sezonu oraz kompletnie przemeblowany skład, ale te same cele co sezon: gra o zwycięstwo w każdym meczu oto motto Medicus Polish Basket. Rozgrywki w ktorych uczestniczyc bedzie polski zespół to Division 2 (wszystkich dywizji jest 5) Dublin Men’s Basketball Board (DMBB) organianizacji istniejącej od 1950 roku i zrzeszonej w Basketball Ireland (BI). Ubiegłoroczne 5 miejsce zostało przyjęte z lekkim rozczarowaniem, celem byla walka o podium. Slabsze mecze z potencjalnie niżej notowanymi przeciwnikami zaprzepaściły szanse na wysokie miejsce w tabeli. | | |
|
|
|
|
|
|
|
|
 |
|
Dołącz do grupy |
|
|
|
|
|
 |
|
Z powodu śmierci rodziców, w wieku kiedy byłem jeszcze szczeniakiem, a ulice na warszawskiej Pradze ponaginały moją osobowość, dzięki łatwemu dostępowi do narkotyków, z powodu prześladowania mnie przez byłych policjantów, zastraszania przez nich rodziny, groźby pozbawienia mnie życia postanowiłem uciekać z kraju wraz z... córką jednego z tych bandytów. Był rok 2004 i wszystkie kierunki emigracyjne prowadziły na Wyspy Brytyjskie. Nas wywiało do Irlandii. I tam nas znaleźli prześladowcy. Wydawało się, że przyjście na świat córeczki odmieni mój los, tymczasem jej choroba w wieku trzech lat i groźba utraty przez nią wzroku zwaliły się na mnie jak grom z jasnego nieba i wyzwoliły potężny strach o zdrowie mego ukochanego dziecka i o jego przyszłość. W końcu też małe porównanie systemów - szpitalnego, dzięki mojemu upadkowi z mostu, i więziennictwa poprzez wyrok skazujący mnie na trzymiesięczny pobyt w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Wreszcie nieudana ucieczka przed wpływami irlandzkiej pogody oraz przed krajanami z rozsypanych wsi i miast z całej Polski, zamieszkującymi teraz małe miasteczko na środku Zielonej Wyspy. Ucieczka przed samym sobą, która, miałem nadzieję, odmieni mój punkt widzenia świata - samotna podróż do Indochin. Zmieniło to mój pogląd na wszystko, co mnie otacza, i nauczyłem się doceniać każdą chwilę. Przecież mam przyjemność oraz zaszczyt być w gronie żywych. Niestety, podróż moja nie zgubiła ogona o dość łagodnie brzmiącym imieniu - `Pech`, dlatego nie tylko rozdział o moim samotnym wypadzie może stwarzać dość zabawne sytuacje dla czytającego. I tylko dla czytającego. |
|
|
|
|
|
 |
|
Adam Dobrotka - autor |
|
|
|
|
|
|
Adam Dobrotka urodził się 3 maja 1979 r. na warszawskiej Pradze. W 1994 r. ukończył szkołę podstawowa, a w 1997 szkołę średnią - liceum dziennikarskie. Doskonale włada językiem angielskim, węgierskim, czeskim oraz słowa- ckim, dlatego uczestniczył w rozmowach z handlowcami z Europy Wschodniej dla sklepu, w którym zaczął pracę zaraz po wyjeździe z Polski. W międzyczasie podróżował i zbierał materiały do książki. Od lat młodzieńczych działał społecznie. Pracując z polską klientelą, angażował się w działalność organizacji społecznych (partia Fianna Fail w rządzie irlandzkim). Ma żonę węgierkę, Monikę, i córkę Natalię. Mieszka w Mullingar, w Irlandii. |
|
|
|
|
|
 |
|
Recenzje klientów |
|
|
|
|
|
|
Anna Paczek 5 maj 2013
"W życiu każdego z nas pojawiają się czasem książki zdolne zmienić nasz światopogląd. W ciągu całego naszego życia spotykamy zaledwie kilka z nich, lecz każda z osobna ma wielką moc oddziaływania na naszą wyobraźnię oraz psychikę. Po przeczytaniu takiej książki nasz świat wydaje się nieco inny ? a może to my patrzymy na niego w odmienny sposób. Są to teksty wyjątkowe, niezapomniane, magiczne. Jedną z takich książek jest dla mnie - Słodki żywot. Moja historia - polecam." |
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 20 odwiedzający (25 wejścia) tutaj! |